Skip to main content

Ta straszna Inkwizycja

portret użytkownika Jacek Łukasik

Święte Oficjum otoczone jest złą sławą. Jednak w rzeczywistości inkwizycja była jedną z najpożyteczniejszych instytucji w historii ludzkości, a efekty jej działania: zapobieżenie prześladowaniom heretyków i ograniczenie stosowania tortur były odwrotne wobec tych, o które się ją oskarża.

Temat dojrzewał bardzo długo. Działo się tak dlatego, że nie gustuję w żmudnym objaśnianiu jednoznacznych kwestii. Co prawda, wydawać by się mogło, że broniąc inkwizycji, będę musiał raczej wysilić się na obalanie mitów, ponieważ popularna opinia o niej głosi, że była to okrutna instytucja sprawująca rolę urzędu bezpieczeństwa. Jest to jednak obiegowa opinia społeczeństwa, a nie specjalistów w temacie Świętego Oficjum. Obecnie żaden poważny historyk, niezależnie od poglądów politycznych, w przeciwieństwie do prasy, literatury, kina i polityków, nie przypisuje inkwizycji szczególnego okrucieństwa ani nie łączy jej działania ze wzmożeniem prześladowań religijnych. Zatem broniąc inkwizycji, w istocie będę powtarzał znane prawdy.

W niniejszym artykule opiszę cztery fakty związane z inkwizycją: inkwizycja nie była wymierzona w wolność wyznania, nie była nastawiona na gnębienie heretyków, nie była brutalna i stanowiła postępową siłę w dziejach ludzkości.

Inkwizycja a wolność wyznania

Inkwizycją nazywa się trybunały wiary funkcjonujące od 1215 roku powoływane przez papieży do wykrywania, nawracania i karania opornych heretyków. Myliłby się jednak ten, kto uznałby tę opozycję wobec herezji za zamach na wolność wyznania.

Przede wszystkim przez większość historii ludzkości religia nie miała nic wspólnego z hobbystycznym samorozwojem ani nie stanowiła niezależnej od życia doczesnego dziedziny nastawionej na pośmiertnie zbawienie, więc ludzkie wyznanie wpływało nie tyle na życie przyszłe, co doczesne. A w tym doczesnym życiu wyznanie to sankcjonowało normy rządzące całym zespołem dziedzin ludzkiej aktywności: od prawa przez politykę i władzę aż po ekonomię. Czyniąc to natomiast interferowało z życiem świeckim. Stabilność tego życia zależała więc od tego, czy społeczeństwo było jednolite pod względem wyznawanej religii, czy swoją religię wyznawano konsekwentnie przez całe życie i jaka to była religia. Nic więc dziwnego, że przetasowania religijne przez każde społeczeństwo aż do współczesności uznawane były za zamach na cały porządek społeczno-polityczno-prawno-ekonomiczny. Również dzisiaj nie pozwala się ludziom na swobodę w takich dziedzinach jak prawo, polityka czy ekonoma, nikomu, kto nie zgadza się z wysokością podatków, nie wolno przestać ich płacić, nikomu, kto opowiada się za poligamią, nie wolno wziąć sobie drugiej żony, a wyborcy, którzy opowiadają się za jednomandatowymi okręgami wyborczymi, i tak muszą korzystać z takiej ordynacji, jaką mamy.

Traktowanie herezji jako zamachu na porządek społeczny tłumaczy, dlaczego sprzeciw średniowiecznej Europy mniejszy był wobec różnorodności religijnej (np. istnienia gmin żydowskich) niż wobec odstępstw. W wypadku różnorodności religijnej można było bowiem zdecydować się na prawno-społeczno-polityczno-ekonomiczną separację. W ten sposób Żydzi mogli wyznawać swoją religię, jednocześnie stosując własne podporządkowane jej prawo i zasady ekonomiczne (zakaz pracy w sobotę, przyzwolenie na lichwę).

Inaczej miała się sytuacja z odstępstwem. Stosowanie zasad w jakiejkolwiek dziedzinie życia, prawie, polityce czy ekonomii, wymaga stałości ich obowiązywania, trudno jest bowiem dogadać się z kimś, kogo raz obowiązują takie przepisy, a raz inne. O tę stałość jest jednak ciężko w wypadku kogoś, kto zasady, według których działa, notorycznie zmienia. A taką osobą jest konwertyta. Stąd zupełnie inne podejście ludzi średniowiecza do herezji niż do mniejszości religijnych.

O tym, że prawno-społeczno-ekonomiczny lęk średniowiecznego społeczeństwa przed niejednolitością zasad religijnych był uzasadniony, niech świadczy fakt, że bezpośrednim powodem powołania do życia inkwizycji była herezja albigensów (katarów, waldensów, petrobruzjan, henrycjan, arnoldystów). Były to ruchy rządzące się zasadami znacznie radykalniejszymi niż Żydzi. O ile żydowska ekonomia różniła się od katolickiej stosowaniem lichwy, o tyle postulaty albigensów szły dalej niż komunizm Pol Pota, który chciał cały naród uczynić rolnikami. Wyznawali oni manichejską nienawiść do pierwiastka cielesnego w człowieku, który należało wyniszczyć, w związku z czym postulowali: 1) wyrzeczenie się doczesnych uciech poprzez rezygnację z posiadania jakiegokolwiek majątku i wymordowanie wszystkich osób, które ze swojego majątku zrezygnować (czyli przekazać go władzom sekty) nie zechcą, 2) zakaz stosunków seksualnych również w małżeństwie oraz 3) skrajną ascezę za cel posiadającą śmierć głodową. Wprowadzenie w życie ich programu doprowadziłoby kolejno do: rzezi, katastrofy ekonomicznej, katastrofy demograficznej i zbiorowego samobójstwa przez zagłodzenie. A usadowili się oni w najbardziej rozwiniętym regionie ówczesnej Europy, w południowej Francji i północnej Italii. Wprowadzenie w życie ich tez doprowadziłoby ten wspaniały region do cywilizacyjnej katastrofy.

Zwalczanie herezji przez inkwizycję nie miało więc nic wspólnego z niechęcią wobec różnorodności religijnej, lecz bazowało na głęboko racjonalnych podstawach, jakie stanowiła obrona porządku publicznego, życia obywateli i ich własności. Dlatego kiedy na przełomie XVIII i XIX stulecia w kolejnych krajach rozwiązywano instytucję inkwizycji, ludność, mając w pamięci krwawe doświadczenia, jakie Europie przyniosła skutecznie wprowadzona w życie herezja protestancka, protestowała przeciwko likwidacji Świętego Oficjum.

Inkwizycja a los heretyków

Jednak czy mimo słuszności celu środki zastosowane przez inkwizycję dla jego osiągnięcia nie wymagają potępienia? Czy da się usprawiedliwić histerię polowań złożoną z jednej strony z żądnego krwi okrucieństwa wobec heretyków, a z drugiej z pomawiania jak leci wszystkich winnych czy niewinnych?

Nie musi się dawać… Inkwizycja bowiem nie pogorszyła ani losu heretyków, ani losu osób niewinnie oskarżonych, sytuację w obu tych dziedzinach, wręcz przeciwnie, polepszając.

Oskarżenia najpierw o herezję, a w późniejszym okresie również o czary, stwarzając pozory troski o ład społeczny, często stanowiły metodę walki politycznej feudałów lub rozwiązywania zatargów przez chłopstwo. Powołując instytucję inkwizycji, Watykan miał na celu powstrzymanie nękania niewinnych osób poprzez poddanie walki z działaniami antyspołecznymi racjonalnemu postępowaniu prawnemu. Coś, co wcześniej odbywało się w sferze samosądów, podano procedurze śledczej i procesowi sądowemu. Procedura ta była tak racjonalnie prowadzona, że w swoich śledztwach inkwizycja stosowała nawet tak naukowe metody jak badania ginekologiczne dziewcząt oskarżanych o spółkowanie z szatanem (niektóre okazywały się być dziewicami), rzecz niespotykana w sprawach rozpatrywanych przez sądy świeckie! Natomiast proces sądowy, aby wyeliminować polityczne czy prywatne motywy denuncjowania i świadkowania, przewidywał karę śmierci za fałszywe oskarżenia i krzywoprzysięstwo, rzecz rzadka nawet w obecnych sądach (gdzie na sprawie rozwodowej żona może bez obaw wygłosić swoje „podejrzenie” co do pedofilskich relacji łączących jej męża z ich dzieckiem). W tym samym celu stosowano tzw. „listę śmiertelnych wrogów”. Oskarżony, przed zapoznaniem się z tożsamością świadków mających zeznawać przeciwko niemu, miał prawo umieścić pewną liczbę osób uznanych przez siebie za nieprzychylne mu na „liście swoich śmiertelnych wrogów”, wykluczając je tym z udziału w procesie. Sądzonemu w XVI wieku Gasparowi Torralbowi ze sporego jak na owe czasu miasta Vayona w hiszpańskiej Galicji pozwolono wykluczyć w ten sposób ze świadkowania 150 swoich wrogów. Mimo że ławka oskarżenia zawierała aż 35 nazwisk, Gaspar, pozostawiając oskarżenie bezsilnym, a sąd zmuszając do uniewinnienia go, skasował je wszystkie. Szansa na przypadkowe uzyskanie takiego wyniku, uwzględniając ówczesną wielkość zamieszkiwanego przez niego miasta, wynosiła 1:34359738368 x 1035, zatem już sam ten pojedynczy proces pokazuje, że eliminacja fałszywych pomówień przy pomocy „listy śmiertelnych wrogów” nie stanowiła pustej procedury.

Jeżeli chodzi o rozmiary inkwizycyjnej represji wobec heretyków, to kolejnym, po radykalizmie albigensów i upolitycznieniu oskarżeń o herezję, bodźcem do powołania do życia Świętego Oficjum były… szerzące się prześladowania władzy świeckiej wobec heretyków. Już w połowie V stulecia cesarz Teodozjusz II uznał herezję za przestępstwo równe zdradzie stanu i przewidział za nie karę śmierci przez spalenie żywcem. Tego typu postanowienia powtarzał epokowy kodeks Justyniana z 534 roku. W 1022 roku wbrew woli Kościoła król Francji Robert II Pobożny rozpoczął ściganie heretyków, co skończyło się zapłonięciem stosów z odstępcami w Orleanie. W 1028 roku tego samego czynu dopuściły się władze miejskie Mediolanu. Od brutalności wobec heretyków nie stronili też biskupi.

Aby zapobiec tego typu rzeziom, papieże stopniowo przekazywali zwalczanie herezji w ręce instytucji bezpośrednio zależnej od nich (a niezależnej od miejscowej władzy świeckiej i miejscowych biskupów). Spowodowało to znaczne zmniejszenie częstotliwości występowania prześladowań odstępców.

Ktoś niechętny katolicyzmowi mógłby zauważyć, że fanatyczny król mordujący heretyków to nadal katolik i nadal rzuca cień na katolicyzm. Nie byłoby to jednak usprawiedliwione. W owym czasie nie było ateistów, trudno więc oceniać ówczesną zależność brutalności od religijności na podstawie porównania ludzi religijnych z niereligijnymi.

To jednak, że nie ma ludzi o zerowym wzroście, nie znaczy, że nie da się wyprowadzić żadnych empirycznych praw związanych ze wzrostem (np. że im większy jest wzrost, tym wyższa waga). Na podstawie zachowania osób świeckich, biskupów oraz inkwizytorów (bezpośrednio poddanych papieżowi) można sformułować prawo, zgodnie z którym im bliższa papiestwu była władza, tym mniej prześladowań stosowała. Z czego już niedaleko do odwrócenia antyklerykalnych tez i ogłoszenia tzw. „okupacji watykańskiej Polski” zbawienną dla naszego kraju.

Dla oceny inkwizycji należy więc zastosować takie samo rozumowanie, jakie należy stosować w wypadku nazistowskich Niemiec. Większość nazistów faktycznie było chrześcijanami, noszącymi mundury (pasek) z napisem „Got mit uns”. Jeżeli jednak spojrzymy na odsetek chrztów, małżeństw typu kościelnego czy też dzieci poddanych edukacji typu religijnego, to odsetki te wraz ze wzrostem znaczenia nazizmu w Niemczech w kraju tym spadały. Z czego płynie jasny wniosek, że nazizm z chrześcijaństwem co najmniej współzawodniczył, jeżeli nie wręcz je prześladował (gestapo obok wydziałów ds. Żydów czy prasy posiadało jeden wydział ds. wyznań religijnych i jeden ds. organizacji kościelnych). Z tego też względu Watykanowi potrzebny był konkordat z Trzecią Rzeszą, czyli umowa regulująca wzajemne relacje Stolicy Apostolskiej z innymi państwami, która byłaby zbędna, gdyby Hitler z własnej woli faworyzował chrześcijaństwo (pierwszy konkordat Watykan podpisał z Napoleonem w celu uregulowania z jego państwem wzajemnych stosunków w sytuacji jawnej wrogości tego państwa wobec papiestwa – które później przejawiło się między innymi likwidacją Watykanu i uwiężeniem Piusa VII).

Podobnie jak ze średniowiecznymi heretykami sprawa miała się z wiedźmami z epoki polowań na czarownice, kiedy to plaga samosądów zmusiła papiestwo do rozszerzenia kompetencji inkwizycji na tego typu sprawy. Spowodowało to znaczny spadek polowań na czarownice. W tym wypadku możemy to jednak ocenić nie tylko (jak w przypadku herezji) porównując liczbę tego typu samosądów z okresu przed inkwizycyjną interwencją z ich liczbą z okresu po inkwizycyjnej interwencji, lecz również porównując skalę zjawiska polowań na czarownice w krajach katolickich z jego skalą w krajach protestanckich: protestanci spalili 9-krotnie więcej czarownic niż katolicy!

Tortury

Istotą przewodu sądowo-śledczego, którym Stolica Apostolska, tworząc inkwizycję, zastąpiła samosądy, było nie, jak w wypadku linczów, dopadnięcie heretyków, lecz ich nawrócenie.

Mówiliśmy wcześniej o motywach sprzeciwu ludzi średniowiecza wobec herezji. Z perspektywy chęci zachowania porządku publicznego stają się oczywistymi, w przeciwnym razie niezrozumiałe procedury działania sądów inkwizycyjnych, które nastawione były na nawrócenie grzeszników, a nie ich likwidację. Zaczynały one od ogłoszenia aż miesięcznego okresu łaski na terenie, na który przybywały. Każdy heretyk, który wyrzekł się w tym okresie swoich poglądów, unikał jakiejkolwiek kary. Potem rozpoczynano śledztwa, a następnie procesy. W trakcie tych procesów osoby oskarżone, które cieszyły się dotąd nieposzlakowaną opinią, były uniewinniane na podstawie samej tylko własnej przysięgi zapewniającej o niewinności. Procesy kontynuowane były jedynie wobec pozostałych oskarżonych.

W średniowiecznych procesach główny materiał dowodowy stanowiło wymuszone na torturach przyznanie się oskarżonego do winy. Nic więc dziwnego, że śledczy stosowali tę metodę bez umiaru. Osiągnięciem inkwizycji była zmiana tego zwyczaju i drastyczne ograniczenie rozmachu, z jakim ówcześnie stosowano tortury! Przepisy inkwizycji formalnie ograniczyły stosowanie tortur do jednej ich sesji, jej długość do pół godziny, liczbę dozwolonych tortur do trzech standardowych, a ich intensywność do minimum, na które godził się obowiązkowo obecny przy nich lekarz. Nie to jednak najbardziej przyczyniło się do zaprzestania ich stosowania, lecz to, że inkwizycja wprowadziła prawo, zgodnie z którym żadne zeznania podczas nich wymuszone nie mogły stanowić dowodu obciążającego w sądzie. Tak więc tortury mogły co najwyżej pomóc śledczym w wyciągnięciu z podejrzanego informacji, które pomogłyby im później wpaść na trop jakichś materialnych dowodów przeciw niemu. Nic więc dziwnego, że tortury były przez nich stosowane jedynie w 10% wypadków. Zwłaszcza, że odrzucając oskarżycielski aspekt zeznań wymuszonych przez ich zastosowanie, inkwizycja zachowała ich aspekt uniewinniający, polegający na oddalaniu zarzutów wobec oskarżonych, którzy mimo „próby tortur” konsekwentnie zaprzeczali swojej winie. Śledczym nie opłacało się stosować tortur, wiedząc, że przetrwanie przez oskarżonego jednej półgodzinnej ich sesji uniewinni go.

Jeżeli w wyniku procesu oskarżony został uznany za winnego, mógł odrzucić swoje dotychczasowe poglądy, by zostać poddanym jakiejś łagodnej karze: pielgrzymce, obowiązkowi przekazania datku na cele charytatywne, obowiązkowi noszenia stroju pokutnego, aresztowi domowemu lub miejskiemu, chłoście lub banicji. Którą z powyższych sankcji mógł zostać ukarany również, jeżeli tego nie uczynił, nadal upierając się przy swoich poglądach.

Surowszą karą było więzienie. Nie różniło się ono jednak zbytnio od wymienionego wyżej aresztu domowego lub miejskiego. W wielu przypadkach oskarżony musiał stawiać się w więzieniu jedynie na noc. W innych wypadkach musiał w nim pozostawać przez całą dobę, wolno mu jednak było zaopatrywać się na mieście w produkty, jakich potrzebował w więzieniu. Było to prawo tak intensywnie wykorzystywane, że służbę więzienną upoważniono do monitorowania stanu majątkowego osadzonych, by starczyło im pieniędzy na opłacenie grzywien zasądzonych przez inkwizytorów. Biedniejsi osadzeni jednak też nie mieli co narzekać, więzienia inkwizycyjne zapewniały wikt, w którego skład wchodziło nawet wino, rzecz nie do pomyślenia nawet we współczesnych zakładach karnych! Nic zatem dziwnego, że więźniowie odsiadujący wyroki za pospolite przestępstwa dopuszczali się herezji, by tylko zostać przeniesionym do jakiegoś wiezienia inkwizycyjnego.

W przypadkach najcięższej destrukcji ładu społecznego inkwizycja orzekała karę śmierci. Czyniono tak jednak jedynie w 1% wypadków! Przy czym wiele wyroków, wobec nieobecności lub wcześniejszej śmierci oskarżonego, wykonywanych było nie in persona, lecz in effigie, czyli poprzez spalenie kukły skazańca. A to wszystko w czasach, w których, wobec nieopłacalności utrzymywania więzień, czapa była głównym sposobem radzenia sobie z wszelkimi przestępcami (nawet złodziejaszkami).

Udział inkwizycji w działaniach wymierzonych przeciw heretykom przyjął tak przyjazną odstępcom formę, że do Świętego Oficjum nie należało nawet wykonywanie zasądzanych przez nie wyroków, co po raz kolejny świadczy o tym, że kościół nie był motorem działań wobec heretyków, lecz jedynie ich kanalizatorem, przejmując od państwa jego rolę jedynie tam, gdzie było to konieczne ze względu na interesy heretyków (np. tam gdzie należało zapewnić im sprawiedliwy proces). W sumie przez prawie 1000 lat działania inkwizycji na terenie zamieszkiwanym przez od kilkudziesięciu do kilkuset milionów ludzi wykonano z jej inicjatywy zaledwie kilka tysięcy wyroków. To zaledwie kilka wyroków rocznie! Statystyka nijak nie porównywalna nawet z danymi z obecnych Stanów Zjednoczonych, nie mówiąc już o chociażby Związku Radzieckim!

Głównym zadaniem inkwizytora było nawrócenie, a nie wymordowanie niewiernych. Przypuszczenie odwrotne jest tak absurdalne jak pomysł, że policja ma za zadanie skradziony towar nie odzyskiwać, lecz niszczyć. Nawet los tak dużej i niebezpiecznej grupy heretyków jak albigensi nie był przesądzony. Jak dowodzi historia zakonu franciszkanów, których żebracza idea wywodzi się z tej samej ascetycznej atmosfery przełomu XII i XIII wieku co idee albigensów, wobec umiarkowanych ascetów kościół decydował się raczej na sprowadzenie ich na swoje łono niż spór z nimi.

Wkład inkwizycji w rozwój cywilizacyjny

Poza tym, że inkwizycja pełniła rolę strażnika rozwoju cywilizacyjnego dokonującego się za sprawą innych niż ona czynników, również samo Święte Oficjum wniosło do społeczeństwa swój wkład cywilizacyjny. Jako instytucja działająca w dziedzinie prawa wprowadziło ono mnóstwo przełomowych prawnych innowacji.

Inkwizycji zawdzięczamy przede wszystkim instytucję sądowej instancji odwoławczej. W średniowieczu nie występowała instancyjność sądów, więc los oskarżonych w dużej mierze zależał od przypadku, gdyż każdy sędzia może popełnić błąd lub okazać się być stronniczy. Sądy odwoławcze jako pierwsze wprowadziło właśnie Święte Oficjum, która to nowinka dopiero została przejęta przez sądy świeckie. Dlatego obecnie każdy niesłusznie skazany, który jest uniewinniany przez sąd drugiej instancji, swoją wolność lub życie zawdzięcza właśnie inkwizycji.

Jej zawdzięczamy również instytucję adwokata. Wcześniej przyjmowano, że proces polega na obiektywnym rozstrzygnięciu przez sędziego wagi dowodów obciążających i uniewinniających i wydaniu przez niego na tej podstawie werdyktu. Dopiero po wprowadzeniu przez papieża Grzegorza IX nie tylko możliwości, ale wręcz nakazu posiadania przez oskarżonego broniącego go prawnika (w tym adwokata z urzędu, gdy sądzonego nie było stać na własnego), uznano, że procesy przebiegają sprawniej, gdy inna osoba pełni rolę oskarżyciela, inna obrońcy, a jeszcze inna sędziego.

Kolejną prawną innowacją wprowadzoną przez inkwizycję była ława przysięgłych. W tym wypadku miała jedynie głos doradczy, ale przyczyniła się do rozwoju tej instytucji w kierunku współczesnej ławy przysięgłych znanej nam z amerykańskich filmów.

Inkwizycji zawdzięczamy też nowinki, których stosowanie wobec niebezpiecznych poglądów miało sens, lecz nie ma go, praktykowane współcześnie, stosowanie ich wobec niebezpiecznych czynów, takie jak warunkowe zwolnienie oraz uniewinnienie na podstawie niepoczytalności (orzekanej na podstawie opinie komisji lekarskiej!). Ogólnie można powiedzieć, że inkwizycja stanowiła latarnię prawniczego racjonalizmu swoich czasów, który w wielu instytucjach przetrwał do dziś.

Podsumowując

Można powiedzieć, że inkwizycja stanowiła jedną z najbardziej cywilizujących instytucji w historii ludzkości. Oczywiście każda osoba, która czyniąc dobro, zmuszona jest do niesympatycznych działań, może czuć się winna. Tak też z pewnością z powodu inkwizycji czuje się większość katolików i ten artykuł im w niczym nie pomoże. Ja jednak na szczęście katolikiem nie jestem i wstydzić się za nic czy tłumaczyć z czegokolwiek nie muszę, dlatego też mogę sobie pozwolić na obiektywną ocenę instytucji inkwizycji. Ocena ta natomiast wypada tak pozytywnie, jak tylko pozytywnie może wypaść ocena tak złożonego zjawiska jak ona.

Adam Hajduk: interia360.pl

13 stycznia 2012

0
Nikt jeszcze nie ocenił tej publikacji. Bądź pierwszy
Twoja ocena: Brak